Dzień 21
Nieśmiało przekroczyłam próg domu, jednocześnie rozglądając się po wnętrzu. Wszystko było schludne i zadbane, ale panowała tu głucha cisza. Jasna wykładzina, nieoszpecona ani jednym odciskiem zabłoconego buta. Lampy, niepokryte nawet najmniejszą drobinką kurzu. Było tu tak czysto, że aż trudno w to uwierzyć.
– Gdzie twoi rodzice? – palnęłam bez zastanowienia.
– W pracy.
Wchodziłam dalej wgłąb domu. Nieświadomie, weszłam do pokoju dziennego, w którym znajdowała się duża kanapa, obita beżową skórą, a także wielka plazma, powieszona na ścianie. W tym pomieszczeniu także panował doskonały porządek.
Na stoliku do kawy ze szklanym blatem stał biały wazon, a w nim kilka białych róż. Na regale poukładano książki według kolejności alfabetycznej (których, swoją drogą, było całkiem sporo). Firanki, równo powieszone na karniszu, wisiały w bezruchu, niczym człowiek, wstrzymujący oddech.
Wszystko było martwe, a wyglądało jak żywe, lecz zamrożone.
– Chcesz coś jeść? – Pytanie Michaela wyrwało mnie z zamyślenia. – Albo do picia?
– Poproszę wodę.
Jak na komendę, Michael zniknął za drzwiami, prowadzącymi do kuchni.
Podeszłam do prostego kominka, wykonanego z jasnego marmuru. Przejechałam po nim palcem. Był chłodny i gładki, bez najmniejszej skazy. Nie pokrywało go żadne ziarenko kurzu, jakby został świeżo wyczyszczony.
Nie spodziewałam się, że mój fioletowowłosy kolega może mieszkać w takim domu. Jego rodzice musieli na prawdę nieźle zarabiać.
– Proszę. – Wrócił, wręczając mi szklankę z bezbarwną cieczą. – Chodźmy na górę, tu nie ma nic ciekawego.
Nie zgadzałam się z tym, ale skinęłam głową i posłusznie ruszyłam za nim, mimo że chętnie pooglądałabym więcej zakamarków okazałego salonu.
Zaprowadził mnie na schody, po czym weszliśmy do jego pokoju. Był on niewiele większy od mojej sypialni, ale o wiele bardziej przytulny. Nawet białe ściany wydawały się cieplejsze, niż u mnie.
Nie mogłam powstrzymać ciekawskich oczu, które bez przerwy rozglądały się na wszystkie strony. Tuż obok biurka, ujrzałam niski regał, a na nim kilkanaście książek. Natychmiast do niego podeszłam, żeby przyjrzeć się tytułom – same kryminały.
Niemożliwe jak wiele można się dowiedzieć o kimś po wizycie w jego domu.
Następnie, moją uwagę przykuł stary, lecz zjawiskowy, gramofon. Przy nim leżała cała kolekcja winyli, bezgłośnie błagająca o ich podziwianie.
Pod oknem stało łóżko, zaścielone białą, skotłowaną kołdrą. Gdy Michael zobaczył, że patrzę w tamtą stronę, natychmiast pobiegł, żeby doprowadzić łóżko do porządku.
– Przepraszam za ten bałagan... – powiedział, nerwowo poprawiając pościel.
Bałagan? Jeśli idealnie wypucowane meble nazywa bałaganem to mój dom śmiało mogłam określić mianem śmietniska.
– Przestań, nie sprzątaj. – Machnęłam ręką.
Natychmiast przestał, ale widziałam, że się zawstydził – zupełnie niepotrzebnie. Chwilę później, dwoma dużymi krokami pokonał odległość, dzielącą go od gramofonu. Po krótkim zastanowieniu, włączył płytę wykonawcy, którego oczywiście nie znałam. Mimo to, rozsiadłam się wygodnie na łóżku, gotowa na słuchanie dobrej muzyki. Nie podlegało wątpliwości, że Michael miał gust.
Spokojne dźwięki działały na mnie relaksująco. Momentalnie poczułam, że byłam tam, gdzie powinnam. Głowa niekontrolowanie poleciała mi na poduszkę, ale nie protestowałam; tak czułam się najlepiej pod słońcem. Powoli zaczynałam odpływać do innego świata.
Spokojne dźwięki działały na mnie relaksująco. Momentalnie poczułam, że byłam tam, gdzie powinnam. Głowa niekontrolowanie poleciała mi na poduszkę, ale nie protestowałam; tak czułam się najlepiej pod słońcem. Powoli zaczynałam odpływać do innego świata.
– Pada deszcz – powiedział nagle Michael, wlepiając wzrok w okno. Od razu otworzyłam oczy, karcąc się w myślach za nadużywanie gościnności.
Również spojrzałam w tamtym kierunku – miał rację.
– Zostaniesz na kolacji? – zaproponował. – Odwiozę cię jak przestanie lać.
Skinęłam głową, choć wiedziałam, że i tak nic nie zjem. Chociaż było to wbrew mojej woli, musiałam wstać z wygodnego łóżka i opuścić pokój, w którym panowała nadzwyczaj miła atmosfera. Niechętnie zostawiłam za sobą dźwięki płyty, wciąż znajdującej się w odtwarzaczu.
Było już dość późno, a rodzice Michaela wciąż nie wracali. Po drodze do kuchni, zamartwiałam się ich nieobecnością, podczas gdy on nie wyrażał żadnych uczuć w tej sprawie. Wyglądał jakby był do tego przyzwyczajony.
Kiedy szłam za nim, wzdłuż korytarza, bez przeszkód mogłam mu się przypatrzeć. Jego zwyczajna koszula w kratę bardzo wyróżniała się na tle drogich, eleganckich mebli. Nigdy wcześniej nie myślałam o tym, że Michael mógłby mieszkać w takim pałacu; był taki niepozorny. Wtedy zrozumiałam, że kompletnie nic o nim nie wiedziałam i poczułam nieodpartą chęć dowiedzenia się.
– Kiedy wracają twoi rodzice? – zapytałam, dorównując mu kroku.
– Jutro albo za dwa dni – odparł. – Są w delegacji.
– Od jak dawna?
– Od trzech dni.
Zamarłam.
– I przez cały ten czas jesteś sam w domu? – ściszyłam głos, przerażona taką możliwością.
W odpowiedzi skinął głową, uśmiechając się blado.
– Dlatego cieszę się, że mnie odwiedziłaś.
Momentalnie poczułam ogarniające mnie ciepło, które zniknęło od razu, gdy weszliśmy do kuchni. Nie lubiłam aury tego pomieszczenia, zwłaszcza kiedy lodówka była wypełniona po brzegi. Na szczęście, w swoim domu nie miałam tego problemu.
– Co chcesz zjeść?
– Hm... Nie jestem głodna.
Zamknął lodówkę jeszcze szybciej, niż ją otworzył, po czym oparł się o blat i zaczął piorunować mnie morderczym spojrzeniem. Skrępowana, wlepiłam wzrok w swoje stopy.
– Chodź tu – zachęcił, wyciągając rękę w moją stronę.
Gdy podeszłam bliżej, objął mnie w talii, przyciągając do siebie. Moja głowa zderzyła się z jego ramieniem.
– Słuchaj. – Śmierdziało wykładem na kilometr... – Wiem co kombinujesz. Na prawdę, nie jestem taki głupi na jakiego wyglądam. Proszę, przestań cię katować.
– To nie jest katowanie.
– Więc jak inaczej to nazwiesz? To nie jest zdrowe.
Zacisnęłam mocno powieki, ukrywając twarz w koszulce Michaela. Wcale nie chciałam o tym rozmawiać. To miał być mój sekret, którego nie chciałam nikomu zdradzać. Nie wiedziałam, że jest to tak oczywiste.
Oczywiście, nie miałam zamiaru płakać, ale nie panowałam już nad łzami. Byłam taka smutna... I pierwszy raz pokazałam to przy nim. Pokazałam mu jak bardzo byłam słaba, nie dało się ukryć tej bezsilności.
– Zjem coś – wykrztusiłam w końcu. – Ale proszę, nie odwoź mnie do domu. Chcę zostać u ciebie.
Zaśmiał się cicho, po czym pogładził mnie po włosach.
– Dobrze.
Stało się tak, jak chciałam. Godzinę później stałam przed tym samym łóżkiem, na którym wcześniej niemal zasnęłam. Miałam na sobie czarną koszulkę Michaela, na szczęście na tyle długą, żeby zasłoniła moje ciało aż do połowy uda.
Nigdy wcześniej nie czułam skrępowania w jego towarzystwie, ale kiedy przyszło mi u niego spać, nagle stałam się nadzwyczaj nieśmiałą osobą. Wiedziałam, że tylko się kolegowaliśmy, lecz to nie zmieniało faktu, że jest on zwyczajnym chłopakiem, a każdy zwyczajny chłopak ucieszyłby się, gdyby dziewczyna pchała się mu do łóżka. Problem tkwił w tym, że nie spieszyło mi się do wejścia pod kołdrę. Mogłam to zrobić dopóki Michael brał prysznic, ale nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Stałam jak słup soli, gapiąc się tępo w jeden punkt.
– Co tak stoisz? – Drgnęłam na dźwięk jego głosu; nie zorientowałam się kiedy wrócił. – Kładź się. Ja pójdę do sypialni rodziców.
Natychmiast na niego spojrzałam, błagając w myślach, żeby mnie nie zostawiał. Oparł się o framugę drzwi, nie odrywając ode mnie wzroku. Wtedy, zauważyłam, że jego włosy nie były ułożone tak jak zawsze – oklapły. W takiej fryzurze też wyglądał całkiem dobrze, nie mogłam się z tym nie zgodzić. Biała koszulka rozświetlała mu twarz, przez co sprawiał wrażenie jeszcze bardziej pogodnego.
W końcu, pękłam i spuściłam wzrok; zbyt długo się gapiłam. Kiedy już poszłam do łóżka i zarzuciłam na siebie kołdrę, Michael zgasił światło i sięgnął po klamkę. Miałam ostatnią szansę, żeby go zatrzymać.
– P-poczekaj. Boję się ciemności.
– Mogę zostawić włączoną lampkę, jeśli chcesz.
Nieudana próba... Zdecydowałam się podjąć kolejną.
– Zimno mi.
– Chciałem ci dać jakieś spodnie to mówiłaś, że będzie ci za gorąco.
O jeny, zabrakło mi argumentów.
– A możesz... możesz zostać ze mną? – wybrałam najbardziej żenującą opcję tego pytania.
Po jego minie wywnioskowałam, że nie tego się spodziewał. Wyraźnie go zdziwiłam, ale nic nie powiedział. W milczeniu, podszedł do łóżka i popatrzył na mnie z góry. Przysunęłam się bliżej ściany, żeby zrobić dla niego miejsce. Gdy wszedł pod kołdrę, nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
Zasłoniłam nos materiałem, nie odrywając wzroku od chłopaka. Przekręcił się na bok, tak że patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Światło zza okna oświetlało jego zielone tęczówki i powiększone źrenice.
Skoro dostałam tego, czego chciałam to chyba powinnam spać? Nawet jeśli chciałam, miałam z tym problem, gdyż wciąż czułam na sobie jego spojrzenie. Odległość między nami nie była jakoś specjalnie duża, toteż do mojej twarzy dopływał jego miarowy oddech.
Kiedy obok siebie leżeliśmy, byłam mniej skrępowana, niż wtedy, kiedy stałam przed nim półnaga. Byliśmy tak blisko i może właśnie dlatego panowała większa swoboda sytuacji. Miałam zapewnione bezpieczeństwo, którego tak bardzo mi brakowało. Nie podlegało wątpliwości, że przy nim nic mi nie grozi. Całodobowa ochrona mi odpowiadała.
– Haz? – wybudził mnie z półsnu.
– Uh, tak?
– Jesteś taka śliczna...
Momentalnie, szeroko otworzyłam oczy, jednocześnie czując w sercu coś, czego jeszcze nigdy nie doświadczyłam. Przypominało to ukłucie, ale nie igłą, a tasakiem.
Nikt. Nigdy. Tak. Mnie. Nie. Nazwał.
Śliczna...
– D-dziękuję – tylko tyle byłam w stanie z siebie wykrztusić.
Zanim się zorientowałam, Michael przysunął się tak blisko, że moja twarz przylegała do jego klatki piersiowej. Słyszałam przyspieszone bicie jego serca... bardzo wyraźnie.
Pozwoliłam mu, żeby mnie przytulał. Moja podświadomość krzyczała z radości.
Wreszcie ktoś z tobą rozmawia. Wreszcie ktoś się tobą interesuje. Wreszcie ktoś cię dotknął.
– Słuchaj. – Śmierdziało wykładem na kilometr... – Wiem co kombinujesz. Na prawdę, nie jestem taki głupi na jakiego wyglądam. Proszę, przestań cię katować.
– To nie jest katowanie.
– Więc jak inaczej to nazwiesz? To nie jest zdrowe.
Zacisnęłam mocno powieki, ukrywając twarz w koszulce Michaela. Wcale nie chciałam o tym rozmawiać. To miał być mój sekret, którego nie chciałam nikomu zdradzać. Nie wiedziałam, że jest to tak oczywiste.
Oczywiście, nie miałam zamiaru płakać, ale nie panowałam już nad łzami. Byłam taka smutna... I pierwszy raz pokazałam to przy nim. Pokazałam mu jak bardzo byłam słaba, nie dało się ukryć tej bezsilności.
– Zjem coś – wykrztusiłam w końcu. – Ale proszę, nie odwoź mnie do domu. Chcę zostać u ciebie.
Zaśmiał się cicho, po czym pogładził mnie po włosach.
– Dobrze.
Stało się tak, jak chciałam. Godzinę później stałam przed tym samym łóżkiem, na którym wcześniej niemal zasnęłam. Miałam na sobie czarną koszulkę Michaela, na szczęście na tyle długą, żeby zasłoniła moje ciało aż do połowy uda.
Nigdy wcześniej nie czułam skrępowania w jego towarzystwie, ale kiedy przyszło mi u niego spać, nagle stałam się nadzwyczaj nieśmiałą osobą. Wiedziałam, że tylko się kolegowaliśmy, lecz to nie zmieniało faktu, że jest on zwyczajnym chłopakiem, a każdy zwyczajny chłopak ucieszyłby się, gdyby dziewczyna pchała się mu do łóżka. Problem tkwił w tym, że nie spieszyło mi się do wejścia pod kołdrę. Mogłam to zrobić dopóki Michael brał prysznic, ale nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Stałam jak słup soli, gapiąc się tępo w jeden punkt.
– Co tak stoisz? – Drgnęłam na dźwięk jego głosu; nie zorientowałam się kiedy wrócił. – Kładź się. Ja pójdę do sypialni rodziców.
Natychmiast na niego spojrzałam, błagając w myślach, żeby mnie nie zostawiał. Oparł się o framugę drzwi, nie odrywając ode mnie wzroku. Wtedy, zauważyłam, że jego włosy nie były ułożone tak jak zawsze – oklapły. W takiej fryzurze też wyglądał całkiem dobrze, nie mogłam się z tym nie zgodzić. Biała koszulka rozświetlała mu twarz, przez co sprawiał wrażenie jeszcze bardziej pogodnego.
W końcu, pękłam i spuściłam wzrok; zbyt długo się gapiłam. Kiedy już poszłam do łóżka i zarzuciłam na siebie kołdrę, Michael zgasił światło i sięgnął po klamkę. Miałam ostatnią szansę, żeby go zatrzymać.
– P-poczekaj. Boję się ciemności.
– Mogę zostawić włączoną lampkę, jeśli chcesz.
Nieudana próba... Zdecydowałam się podjąć kolejną.
– Zimno mi.
– Chciałem ci dać jakieś spodnie to mówiłaś, że będzie ci za gorąco.
O jeny, zabrakło mi argumentów.
– A możesz... możesz zostać ze mną? – wybrałam najbardziej żenującą opcję tego pytania.
Po jego minie wywnioskowałam, że nie tego się spodziewał. Wyraźnie go zdziwiłam, ale nic nie powiedział. W milczeniu, podszedł do łóżka i popatrzył na mnie z góry. Przysunęłam się bliżej ściany, żeby zrobić dla niego miejsce. Gdy wszedł pod kołdrę, nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
Zasłoniłam nos materiałem, nie odrywając wzroku od chłopaka. Przekręcił się na bok, tak że patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Światło zza okna oświetlało jego zielone tęczówki i powiększone źrenice.
Skoro dostałam tego, czego chciałam to chyba powinnam spać? Nawet jeśli chciałam, miałam z tym problem, gdyż wciąż czułam na sobie jego spojrzenie. Odległość między nami nie była jakoś specjalnie duża, toteż do mojej twarzy dopływał jego miarowy oddech.
Kiedy obok siebie leżeliśmy, byłam mniej skrępowana, niż wtedy, kiedy stałam przed nim półnaga. Byliśmy tak blisko i może właśnie dlatego panowała większa swoboda sytuacji. Miałam zapewnione bezpieczeństwo, którego tak bardzo mi brakowało. Nie podlegało wątpliwości, że przy nim nic mi nie grozi. Całodobowa ochrona mi odpowiadała.
– Haz? – wybudził mnie z półsnu.
– Uh, tak?
– Jesteś taka śliczna...
Momentalnie, szeroko otworzyłam oczy, jednocześnie czując w sercu coś, czego jeszcze nigdy nie doświadczyłam. Przypominało to ukłucie, ale nie igłą, a tasakiem.
Nikt. Nigdy. Tak. Mnie. Nie. Nazwał.
Śliczna...
– D-dziękuję – tylko tyle byłam w stanie z siebie wykrztusić.
Zanim się zorientowałam, Michael przysunął się tak blisko, że moja twarz przylegała do jego klatki piersiowej. Słyszałam przyspieszone bicie jego serca... bardzo wyraźnie.
Pozwoliłam mu, żeby mnie przytulał. Moja podświadomość krzyczała z radości.
Wreszcie ktoś z tobą rozmawia. Wreszcie ktoś się tobą interesuje. Wreszcie ktoś cię dotknął.
Właśnie nadrobiłam sporą zaległość w czytaniu rozdziałów i bardzo się z tego cieszę. Spodobało mi się i z pewnością zostanę na dłużej ;))) Nicol napewno nie była jej prawdziwą przyjaciółką. Czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńRozdział świetny , jak każdy :D . Czekam na Next . Weny życzę :)
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńDziewczyno, dlaczego ty masz tylko 3 komentarze pod tym rozdziałem i pod innymi? Powiedz mi proszę, dlaczego?! X.X
OdpowiedzUsuńPiszesz zajebiście! To mało powiedziane. Boże.
A więc może zacznę od początku.. Trafiłam na twojego bloga zupełnie przypadkiem. Szukałam jakiegoś SENSOWNEGO ff o Michaelu i znalazłam. *.* Sama fabuła, bardzo mnie zaciekawiła. Stosujesz interpunkcję, piszesz bez błędów ortograficznych. Zdarzają się minimini wpadki stylistyczne i gramatyczne, ale jesteśmy tylko ludźmi. Ja też nie piszę idealnie. Świetnie wykreowałaś postacie. Brawo, brawo i jeszcze raz brawo. Jestem pod wielkim wrażeniem. Poruszyłaś jeden z najczęstszych problemów dzisiejszych nastolatek za co zwracam honor. Michael jest osobą, która powinna znaleźć się w życiu każdej takiej dziewczyny. Mam nadzieję, że oboje będą się wspierać i dopełniać. Rozumiem twoje opowiadanie w 100% i od samego początku czuję się z nim związana. Jednym słowem zyskałaś nową, ale na pewno stałą czytelniczkę. Proszę cię, informuj mnie o nowych rozdziałach na moich blogach w zakladce "SPAM". I jeśli miałabyś ochotę, zapraszam cię do mnie na blogi. http://canyoufeelmyheartbmth.blogspot.com
http://intheendblackveilbrides.blogspot.com
To drugie jest stare, denne i zaczęłam je pisać jak miałam bodajże 12 lat, także nie zwracaj na nie uwagi bo będę wprowadzała w nim poprawki. Chociaż bez skromności mogę powiedzieć że ostatnie rozdziały podobają mi się xd
Mam nadzieję, że nie obrazisz się jeśli będę się do ciebie zwracać per "kochana Curly".
Weny, do następnego, daj znać i trzymaj się słońce.
O matulu! Przeczytałam ten komentarz i nie wierzyła własnym oczom. Nie spodziewałam się, że komuś może się podobać to opowiadanie w takim stopniu. To, co napisałaś jest przemiłe i oczywiście, będę cię informować o nowych rozdziałach:)
UsuńMyślę, że tak mało komentarzy jest dlatego, że nie reklamowałam jakoś specjalnie tego opowiadania. Piszę je z czystej przyjemności. Nie chcę, żeby było znane. Wystarczy mi garstka zwolenników. To najszczersze opowiadanie jakie w życiu pisałam i jest dla mnie ważne.
Właśnie dzięki takim jak ty, mam ochotę pisać:) Bardzo dziękuję♥
Hahaha. Mało osób pisze z czystej przyjemności, dodatkowo nie chcąc być znanym. Na prawdę podziwiam Cię. Sposób w jaki piszesz jest łatwy, lekki i przyjemny. Dziękuję że będziesz mnie informować. Jest może możliwość kontaktu z Tobą? GG, ask, fejs? Bo zaciekawiłaś mnie swoją osobą. Miło mi, że swoim komentarzem sprawilam Ci przyjemność. Jeśli mogę zapytać.... kiedy pojawi się kolejny rozdział, bo nie mogę się doczekać *.* Do nast kochana ;)
UsuńŚmiało zapraszaj mnie na fb i możemy pogadać:) https://www.facebook.com/stylesowelove
UsuńPrzeczytałam i zapomniałam skomentować, więc naprawiam tę gafę.
OdpowiedzUsuńMasz bardzo fajny styl pisania, przyjemnie się wszystko czyta. Wciągnęłam się w tę historię, więc mam nadzieję, że niedługo pojawi się kolejny rozdział ;)
jejku, kiedy kolejny? nie mogę się już doczekać. świetnie piszesz. :) ♥
OdpowiedzUsuń